Antoni Jaczewicz
Antoni Jaczewicz (ur. w XVII w., zm. po 1711) – polski samozwańczy kaznodzieja, prorok i cudotwórca, aktywny na początku XVIII w. ŻyciorysWstąpił do klasztoru trynitarzy na Kazimierzu, składając tam śluby zakonne, popadł jednak w konflikt z władzami zakonu, w efekcie czego został przez nie uwięziony, a po dwukrotnej ucieczce wydalono go z szeregów trynitarzy. Następnie wędrował po Polsce, podając się za kaznodzieję. W maju 1708, wraz z jednym towarzyszem, pojawili się u proboszcza parafii w Waśniowie, deklarując, że pragną zostać eremitami na pobliskiej Górze Witosławskiej (Pasmo Jeleniowskie, Góry Świętokrzyskie). Po uzyskaniu jego zgody oraz za akceptacją miejscowego dziedzica, osiedlili się i wznieśli pustelnię z kaplicą. Jaczewicz podjął w tym miejscu, wbrew władzom kościelnym, działalność zmierzającą do uczynienia z eremu ośrodka pielgrzymkowego i sanktuaryjnego[1]. Ogłosił, że przed przybyciem w rejon świętokrzyski miał objawienie, w którym wskazano mu miejsce pogrzebania cudownego obrazu Matki Bożej, Drzewa Krzyża Świętego oraz głowy św. Jana Chrzciciela. Obraz wydobył i ma go teraz u siebie (w istocie otrzymał go od proboszcza przy rozmowie na temat utworzenia pustelni), a dwie pozostałe relikwie planuje odkopać w przyszłości. Ponadto twierdził, że Matka Boska z obrazu (nazwana przezeń Witosławską) ukazuje mu się i przemawia doń, udzielając nauk, podobnie jak Matka Boska Częstochowska, która porzuciła Jasną Górę i przybywa do pustelni. Tamże miał się objawić eremicie św. Antoni Wielki. Na mocy objawień i łask od tych świętych Jaczewicz ogłosił, że odprawia nabożeństwa, udziela odpustów, czyni cuda (w tym zmartwychwstania), egzorcyzmuje, a przede wszystkim uzdrawia i chroni przed zarazą[2]. To ostatnie w szczególny sposób przyczyniło się do sukcesu działalności eremity, gdyż w Polsce szalała wówczas epidemia dżumy, powodująca od 1707 śmierć dziesiątków tysięcy ludzi[3][4]. Jaczewicz wędrował incognito po okolicy, opowiadał mieszkańcom wiosek o cudach dokonywanych w pustelni, przede wszystkim jednak gościnnie przyjmował u siebie wędrownych dziadów, przekazując im opowieści o objawieniach, uzdrowieniach i wielkiej mocy obrazu, podobnie jak ozdrowieńczej mocy wody z przyległego do eremu źródła oraz ziemi z okolic pustelni, poświęconej przed obrazem, a ci rozprzestrzeniali te informacje[3]. Skutkowało to napływem pielgrzymów szukających uzdrowienia. Dokumenty procesu przeciwko Jaczewiczowi z 1711 podają, że w niektóre dni przybywało kilka tysięcy pątników, a według Jana Kracika w czasie działalności pustelni, trwającej kilka miesięcy, odwiedziło ją 80 tys. pielgrzymów[3]. Oprócz mas chłopskich przybywali również mieszczanie i szlachcice[5]. Na popularność Antoniego wpływ miało też rozdawanie przezeń jałmużny okolicznym ubogim mieszkańcom[6]. Jaczewicz od początku zabiegał o duże zyski z prowadzonej działalności, deklarując, że obfite datki są niezbędne dla łaski uzdrowień i innych cudów, a brak darowizn skutkuje śmiercią i potępieniem wiecznym. Szybko zgromadził znaczny majątek w pieniądzu i klejnotach, za które oprócz wznoszenia w pustelni różnych budowli, otoczył ją murem obronnym i najął zbrojnych oraz zakupił dla nich broń[7]. Ponieważ działał i nauczał bez zgody władz kościelnych, a jego nauki stawały się antykościelne (m.in. deklarował, że miał objawienia o likwidacji innych kościołów niż jego własny), to biskup krakowski nakazał Antoniemu zaprzestanie działalności, co skończyło się jednak pobiciem przez adresata wysłannika hierarchy i manifestacyjnym podarciem pisma, a kolejnego posłańca biskupa ekskomunikował[7]. W tej sytuacji biskupi wikariusz sądowy ze swoimi ludźmi kilka razy starał się ująć Jaczewicza, a w obliczu niepowodzeń, zorganizował trzy wyprawy zbrojne na pustelnię, przy pomocy miejscowej szlachty, które zostały jednak odparte spod murów bronionej fortyfikacji, nie bez udziału okolicznych chłopów, wspierających Jaczewicza. W odwecie jego żołnierze przeprowadzili własne napady zbrojne zarówno na wikariusza, jak i na wspierających go szlachciców, z których dwóch ciężko pobito. Czwarta ekspedycja, u schyłku jesieni 1708 była skuteczna[6]. Po zdobyciu pustelni[8], aresztowano Antoniego i uwięziono w Krakowie, skąd wiosną następnego roku zdołał kolejny raz zbiec[6]. Dalsze wydarzenia są gorzej udokumentowane. Zbieg ukrywał się przez dłuższy czas, po czym pojawił się przed Wielkanocą (nie wiadomo, którego dokładnie roku) powtórnie w okolicy Góry Witosławskiej (nie wiadomo jednak czy na niej zamieszkał i czy pustelnia istniała po szturmie z jesieni 1708)[9]. Udokumentowane jest, że w dalszym ciągu wygłaszał kazania dla ludności w poprzednim stylu, deklarował kolejne cuda, dodatkowo zaś ogłosił, że po ucieczce z więzienia był u papieża w Rzymie, który uczynił go swoim jedynym przedstawicielem w Polsce i nadał prawo likwidacji kościołów, co zostało wg niego potwierdzone przez papieskiego nuncjusza. Głosił też hasła antyklerykalne i antyszlacheckie, oskarżając obie grupy o wyzysk chłopstwa. Źródła podają, że nie zdołał uzyskać tak dużego wsparcia wśród ludności jak poprzednio, a władze biskupie ujęły go i powtórnie uwięziły w Krakowie. Proces przed sądem biskupim zaczął się 11 grudnia 1711 a skończył 1 stycznia 1712 wyrokiem dożywotniego uwięzienia w kajdanach na Jasnej Górze, gdzie miał przymusowo pracować[10][11]. Nie jest jasne, co stało się z obrazem Matki Boskiej Witosławskiej po zdobyciu pustelni. Istnieje przekaz, że został przeniesiony do kościoła w Waśniowie, choć nie jest to potwierdzone dokumentami. Faktem jest jednak, że od lat 1711–1712 udokumentowany jest rosnący kult obrazu Matki Boskiej (jako Matki Boskiej Waśniowskiej) w tej świątyni, a brak informacji o jego wcześniejszym czczeniu. Z pustelni do XXI w. przetrwały pozostałości muru obronnego. W późniejszym okresie w rejonie dawnej pustelni zbudowano kapliczkę, w której odbywają się uroczystości w Zielone Świątki[12][13]. W 2024 znaleziono na Górze Witosławskiej skarb złotych i srebrnych monet z XVII w., który interpretuje się jako potencjalnie pochodzący od A. Jaczewicza[14][15]. Przypisy
Bibliografia
|