Bitwa nad Żółtymi Wodami
Bitwa nad Żółtymi Wodami – bitwa stoczona między wojskami polskimi a Kozakami w dniach 29 kwietnia-16 maja 1648 r. nad uroczyskiem Żółte Wody. Pierwsza bitwa powstania Chmielnickiego. PrzygotowaniaNa wieść o wybuchu powstania, w dniu 21 kwietnia hetman wielki koronny Mikołaj Potocki wyruszył z Czerkas niezwłocznie na Ukrainę Naddnieprzańską, nie czekając na pomoc ze strony księcia Jeremiego Wiśniowieckiego. Mikołaj Potocki rozdzielił swoje wojska na 3 części:
Bohdan Chmielnicki na wyprawę zgromadził około 800 Kozaków zaporoskich i 6–7 tys. sprzymierzonych Tatarów krymskich pod wodzą Tuhaj-beja[2][3][4][5]. BitwaPo pierwszych niewielkich starciach polskiej straży przedniej ze zwiadowcami tatarskimi (27–29 kwietnia), Stefan Potocki dotarł do Żółtych Wód i rozlokował swoje wojska. Zatoczono obronny tabor i rozlokowano posterunki. Obecność Tatarów była zaskoczeniem dla wojsk koronnych, gdyż nikt nie wiedział jeszcze o sojuszu kozacko-tatarskim. Jeszcze 29 kwietnia Tatarzy uderzyli na wysunięte przed tabor oddziały i po krótkiej walce zmusili Polaków do wycofania się aż pod umocnienia. Dopiero wsparcie z wewnątrz dodatkowymi chorągwiami rejestrowych pozwoliło na uzyskanie przewagi i zmuszenie przeciwnika do ucieczki. Od wziętych jeńców dowiedziano się, że Tatarów jest 12 tys., a ma dojść jeszcze więcej. Według jednego z żołnierzy orda była liczna, ale mizerna i słabo uzbrojona, w kożuchach, bez szabel, z samymi masłakami. Narada dowódców postanowiła umocnić obóz i poczekać na nadejście hetmana z resztą wojska. Ten jednak, wraz ze swoimi oddziałami pozostawał aż 200 km dalej i pomimo szybkiego marszu, nie zdołał dotrzeć na pole bitwy. Po nadejściu reszty wojsk kozacko-tatarskich, obóz Polaków został otoczony szczelnym kordonem[2][3][4][5]. 1 maja po wstępnym ostrzale obozu, Kozacy przystąpili do szturmu. Starali się odwrócić uwagę obrońców od zachodzącego ich od tyłu Tuhaj-beja, lecz ten spóźnił się i zaatakował w momencie, gdy powstańcy (po dwóch nieudanych atakach) już się wycofali. Pozwoliło to na skuteczne odparcie Tatarów. Później Chmielnicki próbował jeszcze 4-5 razy, lecz za każdym razem nieskutecznie. W nocy Kozacy wybudowali w pobliżu koroniarzy szaniec i zaciągnęli na niego armaty, lecz gdy tylko się rozwidniło, obrońcy szybkim wypadem zdobyli tę pozycję i fortyfikację zniszczono. Rozpoczął się okres blokady przerywany częstymi walkami (w dzień atakowali Tatarzy, a w nocy – Kozacy). Przez wiele dni wojska Stefana Potockiego prowadziły bój z kilkukrotnie silniejszym wrogiem. 9 maja, pod Kudakiem, doszło do spotkania wysłanników Chmielnickiego z rejestrowymi płk. Krzeczowskiego z drugiej grupy (płynącej łodziami) kozaków rejestrowych. Ci, po nocnych rozmowach, zdradzili wojska polskie i przeszli na stronę powstańców[6]. Nielicznych kozaków sprzeciwiających się zdradzie (głównie oficerów), wymordowano, podobnie jak 80 dragonów niemieckich, a sam dowódca dostał się do niewoli. Buntownicy wyruszyli w stronę toczącej się bitwy i dotarli na miejsca bitwy 13 maja. Następnego dnia Stefana Potockiego opuścili także kozacy rejestrowi z jego grupy (ponad 1000 żołnierzy) oraz większość dragonów ruskich. Sytuacja oddziałów Stefana Potockiego stała się dramatyczna, gdyż stosunek sił wynosił 1:10. Polskie wojsko liczyło teraz ok. 1 tys. osób, siły kozacko-tatarskie posiadały zaś ponad 11 000[2][3][4][5]. Wobec ogromnego wyczerpania psychicznego i fizycznego nieustannie atakowanych wojsk polskich, Stefan Potocki, pod presją własnych żołnierzy, zdecydował się 14 maja na negocjacje, w czasie których Tuhaj-bej zgodził się na odwrót Polaków i wydanie Chmielnickiego za cenę pozostawionych armat. Wkrótce i do Kozaków wysłano posłów (m.in. Czarnieckiego, zakładnikiem-kozakiem był Krzywonos). Chmielnicki postawił twarde warunki: wydanie armat, sztandarów i (szczególnie znienawidzonego przez Kozaków) komisarza Szembeka. Koroniarze zgodzili się na wszystko, oprócz przekazania Szembeka. Ostatecznie zawarto ugodę. W zamian za samą artylerię Polacy mieli spokojnie odjechać. Jednak, po wydaniu armat, Chmielnicki zerwał umowę, posłów uwięził, a Krzywonos uciekł. Następnego dnia miała miejsce próba wyrwania się z okrążenia polskich, nielicznych już wojsk, którzy wraz z taborem, zaczęli kierować się w kierunku niewielkiego, ufortyfikowanego miasteczka Kryłowa. Została jednak powstrzymana kosztem utraty kilkuset ludzi uwięzionych przez Tatarów. Nastąpił jeszcze jeden szturm, podczas którego obrońcy, z uwagi na straty osobowe, bronili się w kilku odosobnionych szańcach. Po jego odparciu, mimo dysproporcji sił, ostatecznie Polakom (400 żołnierzy i 40 wozów) udało się wyrwać z okrążenia (około 1.00 nad ranem 16 maja). Na uciekające wojska napadły czambuły Tatarów. Wyczerpani żołnierze zdołali jeszcze odeprzeć ich pierwszy szturm, a w kilka godzin później następny, lecz już kolejny tatarsko-kozacki atak przerwał tabor i doprowadził do pogromu resztek wojsk koronnych. Do niewoli dostało się 300 towarzyszy i żołnierzy. Stefan Potocki odniósł poważne rany, z powodu których zmarł (wdała się gangrena) trzy dni później w kozackiej niewoli. Stefan Czarniecki, który występował w trakcie negocjacji w charakterze pełnomocnika Potockiego, został po zakończeniu układów zatrzymany w obozie kozackim i trafił do niewoli tatarskiej. Uwolnił się z niej już kilka dni później, gdy pod eskortą odwoził ciało młodego syna hetmana Potockiego do Kudaku[2][3][4][5]. Po bitwieDo klęski wojsk polskich nad Żółtym Wodami przyczynił się przede wszystkim błąd polskiego dowództwa polegający na podziale armii na trzy oddzielne zgrupowania pozostające w zbyt dużej odległości od siebie co uniemożliwiło ich współpracę czy wzajemne wsparcie. Podział ten ułatwił zdradę kozaków rejestrowych i przejście ich na stronę powstańców. Oddział polski został rozbity po 18 dniach obrony i wyrwaniu się z okrążenia przez 10-krotnie silniejszą armię kozacko-tatarską. Kluczową rolę w starciu odgrywała polska husaria, która w liczbie zaledwie 120 żołnierzy stała się kośćcem polskiej aktywnej obrony, a jej szarże niejednokrotnie ratowały sytuację polskiego obozu. Hetman wielki koronny Mikołaj Potocki, dowiedziawszy się o klęsce syna, nie chcąc samemu wpaść w pułapkę, wstrzymał marsz odsieczowy swoich oddziałów (był wówczas 100 km od rejonu bitwy) oraz pułków księcia Jeremiego Wiśniowieckiego[2][3][4][5]. Przypisy
Bibliografia
|